Wybiła godzina czternasta. Do powrotu Jeremiego zostały trzy godziny, do obiadu z „Cudownymi” cztery. To znaczy, że do powrotu brata Luci musi być już „zrobiona”, ziemniaki obrane, warzywa na sałatkę umyte a stół przygotowany i przystrojony, tylko w ten sposób zdążą ze wszystkim. Przygotowania zaczęła od kuchennych zadań a kiedy te były gotowe nadszedł czas na przyjemniejszą część.
-Do boju. – uśmiechnęła się do siebie Luci, wchodząc tanecznym krokiem do łazienki.
W tle leciały przeboje muzyczne ostatnich lat. W ruch poszły mascary, lokówka, lakier, eyeliner, podkład i wiele innych..nie wiadomo kiedy zleciała godzina, ale było warto. Luci wyglądała przepięknie! Brązowe loki opadały na jej czoło i ramiona, podkreślone oczy wydawały się większe a jasna cera tylko przyciągała spojrzenie. Założyła fioletową tunikę z lekkim dekoltem i czarne legginsy. Zadowolona swoim dziełem okręcała się radośnie przed lustrem. Samozachwyt przerwał dźwięk zamykanych drzwi.
-Luci. – zawołał Jeremy – zejdź na dół, muszę ci coś powiedzieć.
Dwa razy nie trzeba było powtarzać, Luci stanęła przed bratem z uśmiechem tak szerokim jak nigdy. Jeremy dopiero co zamknął drzwi, ale nie spieszył się do zadań na niego czekających.
-Taa daam. – krzyknęła radośnie, zabierając mu teczkę i popychając w stronę kuchni – Ja jestem gotowa, ale na ciebie czeka jeszcze gotowanie i prysznic, do dzieła.
-No właśnie.. – nieśmiało mówił – z obiadu dziś nici, odwołali. Jeremy zrobił zbolałą minę patrząc w oczy siostry.
-No nie, żartujesz? – oczy Luci straciły poprzedni blask, w myślach zaczęła wyzywać swoją głupotę i naiwność.
-Pewnie, że żartuję. Chciałem zobaczyć, jak zareagujesz na brak spotkania z Romeem, to znaczy Nickiem. – zaśmiał się wesoło, zakrywając równoczenie przed możliwym ciosem.- Znam cię jak nikt, czyżby pierwsza miłość?
-To wcale nie jest śmieszne, kiedyś ci odpłacę takim samym żartem. – bąknęła obrażona Luci, jednocześnie ciesząc się, że to jednak tylko żart. – Do kuchni, już!
Jeremy potulnie ruszył do roboty, nie ma sensu dalej denerwować przejętej siostry. Przypominał sobie swoje pierwsze miłostki, wtedy wydawały się one jedne na milion, największymi miłosnymi historiami od czasów Heleny i Parysa, Romea i Julii a kończyło się na cierpieniach jak u Wertera. Chciałby uchronić Lucię od wszelkiego bólu, ale to niemożliwe. Wszyscy przeżyjemy życie według własnych wyborów i poniesiemy ich konsekwencje. Ojej! Zatopiłam się w umyśle Jeremiego a tu zostało tylko piętnaście minut do przyjścia gości. W piekarniku dochodzi zapiekanka ziemniaczano-szpinakowo-mięsna, specjalność naszego kucharza. Pycha! Sałatka czeka w lodówce razem z sokiem, domowej roboty pani Kruetz. Luci zniecierpliwiona patrzy na zegarek a jej brat kończy się perfumować. Wszystko jest gotowe.
***
Strażnicy właśnie wychodzą od siebie. John, ubrany luźno, ale schludnie zamyka drzwi na klucz, Lena poprawia beżową sukienkę, idealnie opinającą ciało młodej kobiety, Nick w zmierzwionych włosach, zielonej bluzce i ciemnych spodniach leniwie ziewa. Ich przygotowania nie były tak długie jak gospodarzy, chociaż Leny może i tak. Też chciała zrobić dobre wrażenie na Nicku, odwieczna prawda o zakazanym owocu..ech, jednak nie przyniosło to oczekiwanego skutku, co można zobaczyć w jej oczach.
-Wybrałaś piękne kwiaty, Lenko. – ucałował policzek „żony” John.
W ostatniej chwili liderka powstrzymała wzdrygnięcie się, patrząc na towarzyszy, zapytała:
-Kwiaty, kwiatami a jak ja wyglądam?
Obkręciła się na chodniku.
John pokazał kciuk w górę, Nick stwierdził, że „OK”.
-Dobrze, chodźmy. Nie wypada się spóźnić – uśmiechnęła się krzywo Lena.
***
W salonie nie słychać telewizora, w jego ciemnym odbiciu widać stół z jasnym obrusem w kwiatowe wzorki, porcelanę czekającą aż ktoś jej użyje, wypolerowane sztućce i oczywiście wazon Mamy.
-Sprawdź jeszcze raz, czy dobrze przygotowałam stół, proszę. – poprosiła Luci brata, wbiegając do kuchni.
-Przecież już mówiłem, że jest idealny. Uspokój się, nikt nie lubi spiętych i nerwowych nastolatek. – śmiał się Jeremy. – Zaraz będą, zaprowadzisz ich do jadalni a ja wprowadzę najpyszniejszą zapiekankę, jakiej jeszcze nie jedli.
-Dobrze, stresuję się, po prostu. – spojrzała tysięczny raz przez okno, wypatrując Nicka.
-Stresować to się będziesz po obiedzie. – westchnął Jeremy, poprawiając włosy w lustrze – Ale masz przystojnego brata, aż ci zazdroszczę.
Zaśmiał się wesoło, jakby chciał zatuszować pierwszą część swojej wypowiedzi.
-Po obiedzie? O co chodzi? – zaniepokoiła się dziewczyna.
Luci odwróciła się w stronę brata, podeszła do niego i czekała na odpowiedź.
-Praca policjanta jest spełnieniem moich marzeń, ale z niej sam nas nie utrzymam. Wiem, że masz rok i możesz leżeć do góry brzuchem, ale pomyślałem, że może..no wiesz..a jak nie to ja zmienię..pracę. – zawstydził się, że musi prosić siostrę o pomoc.
-Zwariowałeś?! Wystraszyłeś mnie, że chodzi o coś poważniejszego. Sama się nudzę, chodzę do ciebie, żeby zabić czas. Mam go mnóstwo, mogłabym gdzieś pójść tu do pracy i nasza sytuacja będzie lepsza. Duży dom, duże rachunki, przecież to rozumiem Głupku! – wytrzeszczyła oczy Luci.
Złapała za poduszkę z kanapy i uderzyła zaskoczonego brata dwa razy.
-Cieszę się, że nie jesteś samolubną księżniczką, ale za tą poduszkę dostaniesz. – zaśmiał się.
Zaczęła się bitwa na poduszki, której wturowały śmiechy i kolejny fitness, tak, bieganie. Po chwili zadzwonił dzwonek. Goście.
-Idź otwórz a ja idę do kuchni. – nie czekając na zgodę, Jeremy poszedł po zapiekankę.
Serce Luci nigdy nie biło tak szybko. Korytarz do drzwi wydawał się nagle strasznie długi a nogi były jak z waty. Ostatnia kontrola w lustrze i już otwiera.
-Witaj Kochanie, nie chcecie może więcej mojego soku? Przyniosłam kilka butelek. – w drzwiach stała uśmiechnięta pani Kruetz z wiklinowym koszyczkiem pełnym butelek.
Luci pomyślała, że za chwile zemdleje lub wybuchnie z przepełnienia emocji.
-Dzień dobry, dziękujemy. – wzięła koszyk i odstawiła go na stolik obok drzwi.
Kiedy skończyły wymieniać sie grzecznościami, Luci zamknęła drzwi, spojrzała w lustro, uśmiechnęła się do siebie i oddetchnęła.
-Witam, wi.. a gdzie goście, nie grzecznie jest zamykać komuś drzwi pod nosem. – skarcił siostrę Jeremy.
-To była pani Kruetz, mamy zapas soku na kilka miesięcy. – tłumaczyła się, podnosząc koszyk.
-Wiem, słyszałem waszą rozmowę, daj mi koszyk, wypakuję go póki jesteśmy sami. – wziął podarunek i zniknął za rogiem.
Dzwonek zabrzmiał po raz drugi.
„Czyżby pani Kruetz miała jeszcze dla nas bułeczki” pomyślała Luci otwierając drzwi.
Wyglądało to jakby ktoś otworzył wrota do innego świata, w jasnej poświacie stała „Cudowna” trójka, zachodzące słońce muskało ich promieniami a z tyłu stworzyło im piękne tło.
-Witaj Luci. – najwspanialszy głos, który chciała usłyszeć. Nick uśmiechnął się – Wyglądasz wspaniale.
Dziewczyna odsunęła się, żeby mogli wejść, w głowie wciąż dudniły jej słowa Nicka. ” Udało się, jaki on boski”
John uśmiechnął się, Lena przywitała się słodko tak, jak tylko ona potrafi, wręczając kwiaty a Nick spojrzał się pytająco w jej stronę. Zaczerwieniona gospodyni zaprosiła ich dalej.
-John, musimy pogadać, teraz. – szepnął mu niezauważalnie Nick.
-Później, zachowuj się normalnie. – odpowiedział mu błyskawicznie.
Zatrzymali się w salonie, Luci włożyła kwiaty do wazanu.
-Siadajc.. -zaczęła, jednak przerwał jej Jeremy.
-No nareszcie, już myślałem, że będziemy musieli zjeść sami.
-Jest za dwie, nie spóźniliśmy się – spojrzał na zegarek John.
„To tylko żart, kiedyś poznasz humor mojego brata” pomyślała Luci i spoglądając na gości zobaczyła, że Nick na nią patrzy. To samo zauważyła Lena.
-Spokojnie, tylko żartowałem. – uśmiechnął się – siadajcie, zrobiłem swoje popisowe danie
John i Nick usiedli od razu koło siebie, Luci była tak podekscytowana i przestraszona, że bąknęła tylko – Zaraz wracam – i poszła na górę.
„Muszę się uspokoić, żeby go nie wystraszyć. Jest taki piękny. Ideał”- nakręcała się w myślach.
-Może ci pomogę? Gotowanie to nie mój konik, ale w podawaniu do stołu nie mam sobie równych. – Lena podeszła do Jeremiego.
Młody policjant był pod wrażeniem wyglądu żony, nowego kolegi. Wyglądała kusząco, niestety poza jego zasięgiem. Jeremy nie bawił się w uwodzenie mężatek.
-Jeśli chcesz, zapraszam do mojego królestwa. – posłał jej niewinny uśmiech.
Zniknęli za rogiem a ich głosy cichły, usłyszeć teraz można jedynie stukot garnków, brzdęki łyżek i otwieraną lodówkę.
-Coś jest nie tak. – Nick złapał nerwowo ramię Johna, kiedy upewnił się że Lena z gospodarzem ich nie słyszą.
-O co ci chodzi? To ma być zwykły, miły obiad. – uspokajał kolegę jednocześnie zabierając jego rękę z ramienia.
-Słyszę Jej myśli! – oczy Nicka nigdy nie były tak duże, John nie wiedział, czy to z zadowolenia czy strachu.
-Jak..jesteś pewien? Dlaczego teraz? Mówili, że możesz mieć inny dar ale.. – John nie dowierzał – A o czym teraz ja myślę?
-Nie wiem, słyszę tylko Ją. – odpowiedział, nerwowo kręcąc się na miejscu. Sprawdzał czy wraca ktoś do nich.
-To..niemożliwe, dary są ogólne, dar szczególny, czyli na jedną osobę już się chyba nie zdarza, chyba. – głośno myślał
-Chyba, że, co? – dopytywał sie Nick. Był najmłodszy, jego wiedza nie była tak rozległa jak Johna czy Leny, którzy więcej czasu spędzili w Sanktuarium.
W tym momencie do stołu podszedł Jeremy, trzymając w rękach naczynie żaroodporne a Lenka, trzymała sałatkę. Uśmiechali się do siebie, kiedy jednak zobaczyła miny chłopaków, zrozumiała, że coś się stało.
-Przepraszam już jestem. – powiedziała Luci, wracając.
Usiadła na przeciwko gości a miejsce obok zajął Jeremy, uśmiechając się:
-No to smacznego, żebyśmy się nie pochorowali!
Jedli, pili sok, rozmawiali o pracy i polityce. Dom od dawna nie słyszał tylu radosnych dźwięków, życia. Za oknem powoli robiło się ciemno.
-Posprzątam. – powiedziała Luci do brata, wstając.
-Pomogę ci. – usłyszała głos Nicka. Wstał i zaczął zbierać naczynia.
Lena i Luci spojrzały na niego z niedowierzaniem.
-Koniecznie powiedz mi co było w jedzeniu, on nigdy nie był taki pomocny. – zaśmiała się Lenka.
Jeremy i John zaśmiali się równocześnie a Nick posłał jej zimne spojrzenie.
„Boże, mam nadzieję, że puder zakrywa też rumieńce”
Luci i Nick poszli do kuchni. Włożyli stosik naczyń do zlewu, przy ostatnim talerzu Nick specjalnie musnął jej dłoń.
„Ooooo”
-Wszystko w porządku? – jego głos koił ją, uspokajał.
-T-tak, dlaczego pytasz?- Luci spuściła wzrok, jego obecność peszyła ją.
-Czuję, jakbym znał cię, nawet twoje myśli.. – sprawdzał jej reakcję.
„Gdyby tak było, miałbyś mnie za wariatkę”
-Ja, nie wiem co powiedzieć. – spojrzała mu w oczy, policzki oblał delikatny róż, uśmiechnęła się nieśmiało.
Nick zbliżył się, uśmiechnął i wpatrywał w brązowe oczy, które tak go wierciły.
Wtedy Lena wpadła do kuchni.
-Luci, dziękujemy za gościnę. – uśmiechnęła się – Nick, czas na nas. Odwróciła się na pięcie i wyszła.
„Nie, nie idźcie, proszę” Nick poczuł jej strach, nie rozumiał go. Znali się tylko jeden dzień.
-Wiesz, nie wiem co tu się dzieję, co można zobaczyć. Może moglibyśmy się spotkać jutro, pokazałabyś mi miasto? – zapytał Luci.
-Z chęcią, do jutra. – od razu mu odpowiedziała.
„Dziś nie zasnę!”
-Tylko wyśpij się dobrze. – chwilę potem, ugryzł się w język. Nie może się przed nią zdradzić.
„Cokolwiek powiesz, pocałuj mnie tylko kiedyś”
Luci dałaby sobie rękę uciąć, że Nick się zarumienił, tylko dlaczego?
-Ekhem. – Lenka ponaglała, więc wyszli z kuchni.
-Dziękujemy za wizytę, koniecznie musimy to powtórzyć. – odezwała się Luci i spojrzała niby przypadkiem na Nicka.
-O, ktoś się tu chyba dobrze bawił. – szturchnął w bok Nicka Jeremy.
-Też tak czuję. – powiedział John, patrząc znacząco na Nicka i Lenkę.
-Może kiedyś, na razie mamy tyle rzeczy do zrobienia, rozpakowania. – westchnęła Lena.
„Nie lubię cię, ty mnie chyba też. Jesteś zazdrosna o kuzyna? Dziwaczka.”
Te myśli zdziwiły Nickolausa, ale zazdrość podkłada różne historie, więc nie wziął ich na serio. Strażnicy wyszli. Luci wróciła do kuchni a Jeremy poszedł za nią.
-I? – zapytał siostrę.
-Co ty taki ciekawski? Lubię go, chyba bardzo. – odpowiedziała. Ubrała żółte rękawice i zabrała się za zmywanie.
-To fajnie, jutro go prześwietlę. – powiedział, dokładając naczynia ze stołu.
-Nawet tak nie żartuj. – wystraszyła się.
-Ok, ok, ale nie przestawaj zmywać. – zaśmiał się, wracając do salonu.
Złożył obrus, zasunął krzesła, poprawił wazon.
Rodzeństwo kończyło porządki i układało się do snu.
***
-Na tym obiedzie coś się stało, Nick, ty chcesz jej powiedzieć? – zapytał John.
Lena przystanęła, serce jej zamarło. Wokół panowała cisza, mieszkańcy Buevilet szli spać. Psy chowały się w swoich budach, tylko Fifi biegał w kółko. Nick i John również się zatrzymali, odwrócili w jej stronę.
-Nie wiem czy to odpowiednie miejsce. – Nick rozejrzał się – Nikt chyba nie podsłuchuje, a więc..mam nowy dar.
-T-to wspaniale, jaki? – w pierwszym odruchu chciała go przytulić, ale powstrzymała się. Coraz trudniej jej to przychodziło.
-Czytam w myślach.- odparł Nick
-Co.., jak…, niemożliwe. – wystraszyła się Lena. Gdyby Nick wiedział, o czym myśli ich liderka.. Niewiedza jest błogosławieństwem.
-Tak, ale on potrafi czytać tylko Jej myśli – wtrącił John – Słyszałaś kiedyś o takiej sytuacji, dar nie ogólny a szczególny?
Słyszała. Dawno temu.
Pamiętasz jak mówiłam, że Istoty Plus nie mogą być razem? Kiedyś Rada Sanktuarium twierdziła, że jest wyjątek od reguły, kiedy dwie IP z darami działającymi na siebie, zakochają się. Niestety wiedza o skutkach takiej miłości nie była jej znana.
-P-podobno, Istoty Plus, które mają dar działający szczególnie a nie ogólnie, mogą wiązać się z podobnymi sobie, tak było kiedyś – wyszeptała
Lena a oczy jej się zeszkliły, dziękowała Bogu, że jest wieczór i może to ukryć. Jej przekleństwem są uczucia, wyrzekła by się ich, gdyby to było tylko możliwe.
-Co?! Rada zawsze mówiła, że IP nie mogą się wiązać z nikim, geny itp. – wrzasnął Nick. Był zły, ostatnie kilka lat myślał, że już zawsze będzie sam. Ta myśl zabijała go powoli.
-Wiesz jaką rzadkością są dary szczególne?! A co dopiero znaleźć drugą osobę, której dar działa na ciebie a twój na nią..teraz pamiętam! Słyszałem kiedyś o tym. Gdyby ta historia miała szersze grono odbiorców, przyniosłaby za dużo bólu, nadziei. – zamyślił się John.
-Ja nie rozumiem, czyli gdyby Ona miała dar szczególny, działający na mnie, to moglibyśmy być razem? – wnikał Nick, nie wiedząc czy nowa wiadomość jest pozytywna czy jeszcze bardziej dołująca. – a co z byciem Strażnikiem, a co jeśli nie pokocham jej?
-Nie wiem, spróbuję się dziś dowiedzieć. Dar szczególny trzeba zgłosić Radzie, dziś odwiedzę Anne. – odpowiedziała zamyślona.
Uwolnienie daru szczególnego, nie dzieje się co roku czy dwa. Lena wiedziała, że dzisiejszej nocy będzie miała dużo pracy. John był podekscytowany biegiem wydarzeń, stał się świadkiem czegoś wyjątkowego. Nick, nie dowierzał, Luci go intrygowała, ale przecież się nie znają.